Evan Parker/ Eddie Prevost/ John Edwards/ Alexander
von Schlippenbach/ Christof Thewes
3 Nights at Café Oto (Matchless Recordings)
Przeurocza
trzydniówka w londyńskim Café Oto, popełniona w maju 2013r., a w roku
ubiegłym wydana przez oficynę Eddiego Prevosta.
Dzień
pierwszy – na wąskiej scenie Cafe Oto jakże kompetentne trio brytyjskich
weteranów free improv -Parker, Edwards i Prevost, czyli tenor, bas i perkusja, które
nie znoszą sprzeciwu. Ogień, petarda bez kamuflażu, choć nie pozbawiona niuansów sonorystycznych. Czysta, żywa energia. Pot, krew i łzy (szczęścia na widowni).
Dzień
drugi – upoconych po dniu pierwszym chłopaków postanawia wesprzeć jeszcze od
nich starszy Schlippenbach i jego fortepian z bardzo rozbujałym ego. Pędzimy na
absolutne zatracenie. Znów dwa sety, zgrabnie upakowane na jeden CD.
Dzień
trzeci – piano udaje się na zasłużony odpoczynek, a na scenę do trójki
bohaterów dni poprzednich dołącza świeża krew germańska – Christof Thewes i
jego lśniący puzon. Znów gorejemy w odmętach rasowego free jazzu, który
właśnie w tym momencie staje się kluczowym pojęciem semantycznym dla zrozumienia motywacji całej
piątki do spędzenia trzech długich nocy w tym przybytku sztuki ludowej.
Jeśli po
odsłuchu trzech krążków, po ponad 210 minutach piorunującej muzyki, nie macie
jeszcze dość – deser! DVD prezentujące wybrane fragmenty trzech dni. Ależ tam wąsko,
nieprawdaż?
Klasyk
gatunku dla tych, którym wciąż mało.
Evan
Parker Electro-Acoustic Ensemble Hasselt (Psi)
Electro-Acoustic
Ensemble, czyli bezwzględnie majstersztyk Evana Parkera w wymiarze… elektroakustycznym,
w swej szóstej odsłonie. Koncerty z belgijskiego Hasselt z maja 2010r.
Tym razem
w pierwszej kolejności Zespół prezentuje swe niewątpliwie urokliwe oblicze w
formule małych składów. Najpierw piano Agusti Fernendeza, poddawane preparacjom
na kablach Waltera Prati’ego, silnie zwiera się z japońskim instrumentem sho Ishikawy Ko. W dalszej kolejności
kontrabas Barry Guya i klarnet Petera van Bergena zostaje elektroakustycznie
potrzaskany przez elektroników z duetu FURT. Na koniec dnia ciężkiej pracy
rozgrzane w pierwszym secie instrumenty Ko i Fernandeza – tym razem bez zgrzytu
elektroników - droczą się ponad kwadrans z trąbką Petera Evansa, klarnetem Neda
Rothenberga i perkusjonaliami Paula Lyttona.
A potem
jedynie odrobina snu i wszyscy wyżej wymienieni muzycy, odświeżeni, zapewne w
nowych, czystych koszulach (plus rzecz jasna sam Evan Parker i kolejni
elektronicy – Joel Ryan i Lawrence Casserley, odpoczywający dnia pierwszego)
stają ochoczo na scenie Kunstencentrum w Hasselt, by popełnić blisko
35-minutowy wyjątkowo swobodnie improwizowany wielki finał spotkania Electro-Acoustic
Ensemble.
Idea tej
muzyki skupia w sobie wszelkie atrybuty dźwiękowe, jakie potrafią wyobrazić
sobie moje uszy, zatem przyjemność słuchania jest kompletna. Mądrzejsi ode mnie
twierdzą, że można te dźwięki konsumować także intelektem – zatem wszystko
przede mną.
Załączone
do płyty Liner Notes polecam wszystkim organizatorom koncertów – od Evana
całkiem nieźle dostaje się tu paru gościom. Biedacy, pójdą chyba na unijny
zasiłek po takiej reklamie.
PS. W
ubiegłym roku światło dzienne ujrzała siódma edycja EAE (dokładnie „Seven” Electro-Acoustic Septet), tym razem
prezentująca koncert z kanadyjskiego Festivalu w Victoriaville (2014). Personalnie –
poza Evanem – Ensemble całkowicie amerykański, w tym weteran free George Lewis.
Opowiem, co na płycie, gdy ją posłucham, a przedtem wejdę w jej posiadanie.
Foxes
Fox Live at the
Vortex (Psi)
Evan
Parker okazjonalnie lubi grać rasowe free o ewidentnie jazzowych korzeniach. Przykładem
tego rodzaju zamiłowania w ostatnich kilkunastu latach jest Foxes Fox – kwartet ze Stevem
Beresfordem na fortepianie, Johnem Edwardsem na kontrabasie i Louisem
Moholo-Moholo na perkusji. Smakowite tematy, kompetentne improwizacje, a całość
zdecydowanie swinguje! Czegóż chcieć więcej.
To
trzecie edytorskie ujawnienie tego kwartetu. Wydane w roku 2012, zawiera
koncert z londyńskiego Vortex z lutego 2007r.
Dodatkowym
smaczkiem akurat tego koncertu jest udział weterana, Kenny Wheelera (w drugim
secie i w trakcie encore), który rzadko, bo rzadko, ale jednak potrafił nam
przypomnieć, iż ponad 40 lat temu współtworzył formację, będącą jednym z
filarów free jazzu - kwartet Anthony Braxtona. Potraktujmy je jako wyjątkowe
udane post mortem dla Kenny’ego, którego nie ma już z nami od września 2014.
Teksty dotychczas nie publikowane.
Bardzo inspirujący artykuł. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń