wtorek, 12 kwietnia 2022

Tony Oxley! Unreleased tracks from the past and now!


Stali Czytelnicy Trybuny Muzyki Spontanicznej wiedzą o historii freely improvised music dokładnie wszystko, zatem wiedzą także, jak ważną postacią w tej wspaniałej epopei jest perkusista Tony Oxley. Muzykowi temu nie poświęcamy współcześnie zbyt wiele czasu, ale jego wkład w rozwój gatunku jest niemalże fundamentalny. Dla odświeżenia pamięci warto poczytać choćby pewien tekst, zamieszczony na tych łamach kilka lat temu, do którego prowadzi link ujawniony na końcu dzisiejszej opowieści.

Rzeczony wkład nie ogranicza się bynajmniej do drummerskiej roboty. Tony Oxley, to autor wielu płyt, składów i zjawiskowych zdarzeń na scenie free impro. Przy okazji artysta, który uwielbiał (uwielbia?) improwizować na bazie … dobrze skonstruowanych scenariuszy. Dyskografia jego predefiniowanej improwizacji pod własnym nazwiskiem ma kilka fundamentalnych pozycji, ale po prawdzie policzyć je można na placach jednej ręki. Tym większa zatem nasza, jakże współczesna już radość, iż właśnie ukazał się mocą brytyjskiego wydawcy zbiór niepublikowanych nagrań Oxleya z lat 1974, 1981 i 2016. Na liście płac same wspaniałe nazwiska, w tym giganci gatunku, tacy jak Barry Guy, Howard Riley czy Paul Rutherford. Nikogo zatem do wysłuchania albumu o dość banalnym tytule Unreleased zachęcać nie trzeba. Prawie 50 minut samych wspaniałości, i jak to u Oxleya bywa,  zgrabnie uporządkowanych dramaturgicznie, całkiem swobodnych improwizacji!

 


Pierwsze trzy nagrania powstały w kwintecie - perkusja, kontrabas, trąbka, puzon i piano plus elektronika wpleciona w akustyczne dźwięki na żywo, ale także dodana na etapie dodatkowych miksów czynionych już współcześnie. Wszystkie te epizody zdają się bazować na perkusjonalnym rynsztunku, delikatnie wspomaganym elektroniką i na fortepianie, który bogacony jest preparacjami i często przyjmuje także postać dodatkowych perkusjonalii. Trąbka i puzon pozostają w roli komentatorów, często śpiewem, prychaniem, tudzież preparowanym szelestem fantastycznie zdobią narrację. Kontrabas zdaje się pozostawiać w podobnej roli, jak dęciaki, ale jego głównym zadaniem jest tu chyba … zaskakiwanie brzmieniem. Czasami instrument brzmi niczym bas na kołyszących się gitarowych pick-upach, który nawet w trybie arco zdolny jest zaskakiwać tembrem swoich fraz. Całość improwizacji bez trudu osiąga tu poziom godny samego Spontaneous Music Ensemble (oczywiste związki personalne!), tyle, że sugestywnie inkrustowanego elektroniką. Kameralna gra na małe pola, pełna swobody, ale i typowo oxleyowskiej dyscypliny narracyjnej.

Druga opowieść jakby na potwierdzenie poprzedniego zdania - puzon i trąbka grają frazy otwarcia niemalże unisono, piano i perkusjonalia płyną imitacyjnym strumieniem, a brzmienie smyczka pachnie gitarowym fuzzem. Muzycy rozmawiają ze sobą metodą call & responce, a elektroakustyczna poświata pięknie lepi wszystko w błyskotliwą całość. Trzecia improwizacja jeszcze silniej akcentuje rolę perkusjonalii i rozhuśtanej pianistyki. W tej części każdy z muzyków preparuje swoje dźwięki, wypada jedynie zapytać retorycznie, który z nich robi to bardziej stylowo.

Czwarta improwizacja także zrealizowana została w kwintecie – perkusja i piano pod tymi samymi rządami plus saksofon, gitara elektryczna oraz skrzypce. Najdłuższa w tym zestawie, trwająca kwadrans improwizacja budowana jest na trochę innej zasadzie. Ma swoje podepizody, a kreowana jest w zasadzie bez typowych atrybutów perkusyjnych. Oxley sprawia tu wrażenie demiurga, który jedynie czuwa nad przebiegiem całości, lepi pajęczynę elektroakustycznych powiązań (która chwilami brzmi, niczym live processing), a na samym końcu podnosi temperaturę improwizacji nerwowym drummingiem po samych talerzach. Improwizację otwiera duet skrzypiec i gitary. Szorowanie i rozciąganie strun, odrobina prądu na gryfie gitary i całe morze preparowanych fraz. Z czasem strunowe dźwięki nabierają processingowego echa, a po kilku minutach niespodziewanie oddają pole saksofonowi, który rozsyła free jazzowe frazy mając niebywale zabrudzone brzmienie. Rozbudowanej czasowo ekspozycji dętej towarzyszą elektroakustyczne zdobienia, także w wymiarze perkusjonalnym oraz wiele zdarzeń fonicznych ze strony skrzypiec i gitary. W połowie narracji do gry wchodzi pobudzony pianista i zdecydowanie przekręca gałkę narracji w kierunku napisu free jazz! Improwizacja gęstnieje mocą pięciu żywych instrumentów i elektronicznego sztafażu. Strunowce na flankach szaleją, pianista dolewa do ognia, a sam finał zdobi zapowiadany kilka zdań wcześniej drumming na talerzach.

Finałowa, już współczesna improwizacja, to zbiór elektroakustycznych dźwięków związanych z brzmieniem perkusjonalii, tu zdaje się zmiksowanych dodatkowo na etapie post-produkcji. Ciekawe jest brzmienie tego fragmentu płyty, bo choć nagrane ledwie kilka lat temu przypomina aurę i elektroakustykę sytuacji scenicznej sprzed kilkudziesięciu lat. Zakończenie płyty skrzy się zgrzytliwymi, niemal industrialnymi zjawiskami fonicznymi.

 

Tony Oxley Unreleased (1974-2016) (Discus Music, CD 2022). Tony Oxley – perkusja, instrumenty perkusyjne i elektronika (utwory 1-5), Barry Guy – kontrabas (1-3), Dave Holdsworth – trąbka (1-3), Paul Rutherford – puzon (1-3), Howard Riley – fortepian (1-4), Larry Stabbins – saksofon (4), Phil Wachsmann – skrzypce (4), Hugh Metcalfe – gitara (4) oraz Stefan Hoelker – instrumenty perkusyjne (5). Nagrania powstałe w różnych, nieopisanych miejscach - pierwsze trzy utwory pochodzą z roku 1974 (dodatkowe dogrywki odpowiednio z lat 2020, 2005 i 2019), utwór czwarty z roku 1981, zaś piąty z roku 2016. Łącznie pięć improwizacji, trwających 48 minut i kilkanaście sekund.

 

Czytaj uważnie!

http://spontaneousmusictribune.blogspot.com/2016/04/tony-oxley-scenariusz-dla-wolnej.html

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz