W Londynie gościmy z trybunowym piórem bardzo często, na ogół lokując się w Cafe Oto! Tak się ostatnio składa, iż zaskakująco często sięgamy wtedy po nagrania zarejestrowane w roku 2017! Do tego na scenie dość regularnie pojawia się John Butcher, master of the masters, saksofonista, którego każdy krok śledzimy z zapartym tchem! Jest też młody, ale bardzo aktywny label Empty BirdCage, prowadzony przez gitarzystę Daniela Thompsona, którego każde ujawnienie reasumowane jest na tych łamach wieloma zgrabnymi metaforami! Here We are! Przed nami płyta, która łączy wszystkie zarysowane wyżej wątki, a zwie się Nodosus!
Piątka muzyków, dwie Panie i trzech Panów, zaprasza nas na spektakl
udręczonego, ale niezwykle zmysłowego post-chamber!
Wprost na małą, klubową scenę, na której każdy, nawet najdrobniejszy dźwięk ma dramaturgiczne
znaczenie i istotnie przyczynia się od efektu całości. Świszczące smyczki na
strunach, pomruki niskich częstotliwości, oddychające tuby i pracujące leniwie
wentyle, wreszcie pulsujące serce zithera – wszystko formuje się tu w krótsze
lub dłuższe frazy, pęcznieje, rogowacieje, ale nigdy nie wiotczeje! Maszyna improwizacji,
co pewien czas nabierająca lekkiego, elektroakustycznego posmaku, zdaje się płynąć
całą szerokością sceny, głęboko oddychać chłodnym powietrzem, stawiać znaki zapytania
i sycić narrację dramaturgicznymi niespodziankami. Pojedyncze dźwięki lepią się
tu w pary, tria lub płyną spokojnym, ale nerwowym strumieniem kolektywu,
niezmiennie na fundamencie gęstego strumienia basowego smyczka. Tajemniczy
zither, pracujący w tle, ciekawie dopowiada frazy, sieje dodatkowy niepokój, czasami
sam stając się tu brzmieniową zagadką. W połowie pierwszego seta narracja
jeszcze silniej popada w mroczna zadumę. Dźwięki czyste i praparowane łączą się
tu w jeden oddychający organizm. Mozolna praca pcha ów akustyczny twór na
drobne, ale jakże urocze wzniesienie. Drony niskich częstotliwości wypychają ku
górze frazy preparowane, bardziej ulotne. Na zakończenie seta mamy wrażenie, że
wszystko tu drży i niespodziewanie łapie pewien meta rytm. Ostatnie dźwięki zdają się być najważniejszymi w trakcie
całej improwizacji.
Set drugi, w swej fazie początkowej, budowany jest ze strzępów
fonii. Skrzypce niczym szeleszczące papierki, leniwe smyczki i pozatykane tuby
dęciaków. Szumy, szmery i głębokie westchnienia. Z owych detali muzycy formują intrygujący
strumień dźwięków, rozrastający się niczym małe, kolektywne crescendo. Wszystko tu rezonuje, ale i płynie
z elektroakustycznym backgroundem, którego
źródła pochodzenia wciąż nie udało nam się ustalić. Parada niespodzianek,
dobrze ze sobą skorelowanych, inteligentnie przemyślanych, szuka drogi wyjścia,
znów niesiona dramatyzmem basowego drona. Kontrabas przez moment zostaje na
scenie sam i oddycha wyjątkowo ciężko. Nowe frazy płyną teraz wyłącznie
długimi, rezonującymi strumieniami dźwiękowymi. Czuć swąd palonej sierści, słuchać
odgłosy zakładu rzemieślniczego. Pojawiają się incydentalne piski i zgrzytania
zębami. Po podłodze snuje się wiotka strużka hałasu. Improwizacja nadyma się, płynie
coraz szerszym strumieniem, pęcznieje, by w 20 minucie nagle … pogrążyć się w całkowitej
ciszy. Z mroku niepokoju dobywają się teraz
filigranowe frazy strunowe, dźwięki syczącej trąbki i pomruki basu. Każdy
dokłada tu coś nowego, niektóre instrumenty męczą się same ze sobą, inne skore
są do podśpiewywania. Narracja wydaje się gęsta, choć jest lekka, sprawia wrażenie
dość głośnej, choć syci przestrzeń oddechami ciszy. Coraz więcej fonii określić
tu winniśmy mianem fake sounds. Tajemnica,
półmrok na scenie i oczekiwanie na wielki finał. Piękne, skrzypcowe preparacje płyną
teraz posadowione na dronie wykreowanym przez pozostałe instrumenty. I znów
zakończenie improwizacji stanowi jej najlepszą część. Why not!
Butcher/ Davies/ Davis/ Lash/ Lazaridou-Chatzigoga Nodosus (Empty Birdcage Records, CD
2022). John Butcher – saksofony, Angharad Davies – skrzypce, Matt Davis –
trąbka, Dominic Lash – kontrabas oraz Dimitra Lazaridou-Chatzigoga – zither.
Nagrane w Londynie, Cafe Oto, grudzień 2017. Dwie swobodne improwizacje, 52:12.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz