Spotkanie legendy francuskiego, improwizującego kontrabasu i młodej adeptki katalońskich, swobodnych perkusjonalii, to kolejny dowód na to, iż w gatunku free impro wartością niezbywalną są nade wszystko niebanalne koincydencje personalne, które łączą ogień i wodę, młodość i doświadczenie, wreszcie dalece ponadgatunkowe konotacje estetyczne jej twórców.
Joëlle Léandre i Núria Andorrà grywały na warszawskim
Festiwalu Ad Libitum, choć nie razem (jeśli pamięć recenzenta nie jest w tym
wypadku zawodna), zatem nie dziwi fakt, iż upublicznienia efektu
fonograficznego ich meetingu podjęła
się krajowa Fundacja Słuchaj!
Artystki zwarły szeregi w pięknej Barcelonie jesienią roku
2021 i być może przebyły na sesję nagraniową pełne indywidualnych pomysłów i koncepcji
dramaturgicznych, ale jednego były już pewne od pierwszej sekundy spotkania. W
ich żyłach płynie wyłącznie gorąca krew!
Efekt ich studyjnej pracy twórczej to dwanaście skromnych w
wymiarze czasowym improwizacji, w trakcie których artystki dbają o perfekcyjne brzmienie
swoich instrumentów, uwielbiają preparować dźwięki i fantastycznie panują nad dramaturgią.
Ich wypowiedzi z czasem stają się dłuższe, coraz efektowniej pogmatwane, by w ostatniej,
prawie siedmiominutowej odsłonie puścić wodze fantazji i zasmakować w meta tanecznej mantrze zdrowych emocji.
Na początek serwują nam garść bardzo niskich dźwięków. Léandre
pracuje smyczkiem (i nie będzie się z nim rozstawać poza skończoną liczbą przypadków),
z kolei Andorrà na ogół skupia się na ugniataniu glazury dużego bębna, od czasu
do czasu przyozdabiając narrację bardziej delikatnymi, selektywnymi brzmieniowo
akcjami drummingowymi. Jeśli pierwsza
z artystek szuka nade wszystko bazy dla rozbudowanych narracji arco, druga skupia się na budowaniu brzmienia,
często bazującego na renonsujących dźwiękach, nie stroniąc przy tym od fraz godnych
miana delikatnie hałaśliwych. Druga odsłona albumu ma swoje tempo, wydaje się
lżejsza, choć akcesoria perkusjonalne także tu traktowane są dość obcesowo.
Jeśli w trzeciej części szukamy mrocznych, mało przytulnych przestrzeni, to w
czwartej sięgamy nieba dzięki frazom obu artystek, równie śpiewnym, jak
krzykliwym. W kolejnej odsłonie kontrabas okazjonalnie pracuje w trybie pizzicato, narracja płynie zaś wyjątkowo
leniwym strumieniem, mimo plam masywnego rezonansu. W części szóstej kontrabasistka
włącza do arsenału swoich środków wyrazu głos i zdaje się tym faktem dawać pierwszy
sygnał do budowania jeszcze bardziej emocjonalnych narracji. W ramach uzupełnienia
perkusjonalista stawia tu na drobne, detaliczne, niemal ulotne frazy, podobnie
jak sam smyczek.
Drugą połowę albumu otwiera drobna ekspozycja, która bazuje
na szorowaniu strun w obłokach szeleszczących perkusjonalii. Równie
enigmatyczna jest część kolejna, budowana dzwonkami i leniwym, balladowym pizzicato. Wraz z częścią dziewiątą
wchodzimy w decydującą fazę albumu, która skrzy się niemal wyłącznie akustycznymi
wspaniałościami. Najpierw czeka na nas plejada drobnych, ale bardzo
ekspresyjnych dźwięków – smyczek kroczy tu ruchem tanecznym, membrana bębna trzeszczy
w szwach. W kolejnej odsłonie mamy wrażenie, że Katalonka gra na wibrafonie, a smyczek
Francuzki generuje dźwięki niemal przy samej podłodze, znów sycąc opowieść warstwą
rytmiki. Jedenasta improwizacja, to już prawdziwe kłębowisko emocji. Smyczek
najpierw ryje bruzdy w ziemi, potem śpiewa post-barokiem, a glazura werbla wyje
pod naciskiem dłoni i łokci perkusjonalistki. Wreszcie część finałowa, którą
otwiera delikatny smyczek i szeleszcząca cisza. Narracja pozornie stoi w miejscu,
ale zaczyna systematycznie nabierać pewnej rytmicznej, medytacyjnej powłoki. Kontrabasista
głęboko oddycha, a potem rży, niczym wygłodniale zwierzę. W powiewie melodii artystki
zaczynają kreować niemal taneczną, niezwykle repetytywną narrację. Improwizacja
tonie w emocjach, a zdobi ją precyzyjne, skrupulatnie budowane zakończenie.
Joëlle Léandre & Núria Andorrà Bla Bla Bla Duo (Fundacja Słuchaj!, CD 2022). Joëlle Léandre –
kontrabas i głos oraz Núria Andorrà – perkusja, instrumenty perkusyjne. Meussa Estudio, Barcelona, październik
2021. Dwanaście improwizacji, 42:17.
*) niniejsza recenzja powstała na potrzeby portalu jazzarium.pl i tamże została wieki temu opublikowana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz