M.M.M. Zwinne
zawijasy gitarzysty, skupiony drumming
i zaczepny tembr saksofonu barytonowego – wszystko dziergane w odpowiedniej
dynamice i niebanalnej dramaturgii. Ta płyta nie mogła się zacząć lepiej. Caicedo
szarpie struny i gna do przodu, rysując krwiste septymy, niczym stary wyjadacz
ze złotej epoki swingu. Na szczęście, co rusz gubi świadomie trop i jest przy
tym rozbrajająco niewinny. Rozgrzewka w
pełnym rynsztunku!
Nubes sin Aqua. Start
ciekawie rozwichrowany, improwizowany bardzo swobodnie. Diego liczy struny,
Paulina płucze gardło barytonu, mówi do siebie, plecie niestworzone historie, a
Enric sprawdza gramaturę talerzy w aspekcie tempa ścieralności. Gitarzysta z
próbą melodii na dzień dobry, saksofonistka z mroczną sonorystyką na dobranoc - oboje idealnie łapią krążące nad ich głowami fluidy wzajemnej empatii.
Perkusista ma bardzo długie ramiona i łączy tych dwoje zwinnymi, chytrymi
pałeczkami.
114. Czwarta rano,
zamglony peron, z którego od lat nie odjechał jakikolwiek pociąg. Caicedo
schowany w pudle rezonansowym, Owczarek, gibka jak mysz, dmie w swą długą rurę,
by straszyć złe, ale jakże potrzebne duchy. Trzyosobowa maszyna pracuje
kompulsywnie i ewidentnie rysuje parkiet Sali
Tortur. I pierwsza ważna refleksja recenzenta: jak wiele barw i skal można
wydobyć z saksofonu barytonowego, jeśli tylko muzykowi nie przyświeca idea
nieustannego hałasowania!
Los falsos profetas han estado invirtiendo por
mucho tempo to Justo y lo injusto, lo bueno y lo malo. Długi tytuł, wiele muzyki.
Kolejny krok w głąb sonorystycznej zadumy (robi się coraz piękniej!). Diego gwiżdże gryfem, Paulina świergoli w bardzo wysokich rejestrach
(to jeszcze baryton?), Enric całuje się z membraną werbla. W efekcie trio łapie
zwarty, czupurny, jakże konkretny timing.
Gitara delikatnie się zapętla, a baryton kreśli ciche esy floresy na zachmurzonym niebie. Perkusja robi swoje i ciekawie
dynamizuje te improwizacyjne igraszki. Jest kierunek, jest tonacja, a ekspresja
wzrasta. Na sam koniec opowieści muzycy w skupieniu szukają ostatniego dźwięku
– gębowo, slajsowo, dzwoneczkowo.. Urocze!
Thelema. Wciąż
pogłębiamy sonorystyczne analizy sytuacji na polu walki. Wgryzamy się w niuanse
brzmieniowe trzech instrumentów. Te ostatnie nie są dłużne i z otwartymi
ramionami zapraszają muzyków i słuchaczy na prawdziwą ucztę! Chcemy głośniej i
dosadniej? Mamy to! Gitara się multiplikuje, baryton skowycze i stroszy pióra,
perkusja dba o rytm i niezbędną dynamikę. Rośnie adrenalina. Końcowe gaszenie emocji
przychodzi nagle i zastaje nas w zbyt krótkich spodenkach.
M.M.M. (parte II).
Fragment wieńczący całą opowieść chce być wyważoną porcją emocji. Efekt jest
adekwatny do poziomu oczekiwań. Muzycy tulą się do siebie, trzymają wzajemnie
za spocone dłonie. Jednak tkwiące w nich, niespożyte pokłady energii nie
pozwalają osiągnąć artystycznego orgazmu bez finałowej eskalacji. Wyciszenie
dopada nas niespodziewanie. Jeśli zabieg był zamierzony, to chęć ponowienia
wycieczki w tym składzie w przyszłości, została nam dana.
****
Paulina Owczarek, pochodząca z Krakowa (a nawet Zduńskiej
Woli), klasycznie kształcona saksofonistka, raz za razem przymyka po tych
łamach. Okoliczności – co nas raduje podwójnie – są na ogół… katalońskie, a
zaraz potem krakowskie. Były wspólne nagrania z Vasco Trillą i El Pricto, były
incydentalne obecności także na innych pozycjach dyskograficznych Discordian
Records.
Dzisiejsza prezentacja być może dowodzi, iż Paulina winna
częściej gościć w rozemocjonowanych sercach wielbicieli free improvisation. Trwale
zastąpić kilku doświadczonych weteranów, którzy miast szukać nowego, wciąż
eskalują poziom swego nudnego hałasu, dmąc w saksofon barytonowy bez
opamiętania. Owczarek udowadniać już niczego nie musi – jest świetnym muzykiem!
Czekamy jedynie na większą liczbę ujawnień fonograficznych.
Paulina Owczarek/ Diego Caicedo/ Enric Ponsa Trio Owczarek-Caicedo-Ponsa (Pan y rosas, 2016)
**) Płytę można ściągnąć za darmo ze strony
wydawnictwa!
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam i czekam n inne wpisy.
OdpowiedzUsuń