Na albumie sprytnie nazwanym Domem Pamięci czas płynie powoli, chciałoby się rzec, prawdziwie po portugalsku. Kameralna, pięcioosobowa podróż, pełna gracji, delikatności i rytuału skupienia. Opowieść, którą muzycy określili mianem instant compositions, czyli skomponowaną w czasie rzeczywistym poprzez improwizację. I być może cecha najważniejsza tego niebywale pięknego albumu – strategia niedosytu, niedopowiedzenia, tym samym … ogromu szacunku dla słuchacza. Wszak nie ma nic gorszego niż przegadana płyta, w trakcie nagrania której muzycy chełpią się mocą swojej bezgranicznej kreatywności i nie baczą na upływający czas. Co innego Portugalczycy, oni pokorę i empatię mają wpisaną w muzyczne (i nie tylko) DNA. I wiedzą doskonale, iż przez 35 minut można opowiedzieć naprawdę wiele, czasami całe życie.
Płyta składa się z dziesięciu krótkich opowieści, z których otwarcie i zamknięcie trwają po około minutę i są niechybnie najbardziej
dynamicznymi fragmentami nagrania. Druga i trzecia historia, to pięknie zadumane,
acz bystre i świetnie skonstruowane narracje. Tą, która szyje ścieg narracji pierwszej
z nich zdaje się być nade wszystko pianistka, podczas, gdy towarzyszące jej instrumenty
strunowe jedynie bulgoczą. Tuż obok swoje zmysłowe frazy kleci klarnecista. Całość
chwilami sięga tu wszakże ekspresji godnej free jazzu. Zaraz potem prym zaczynają
wieść rzeczone strunowce, które zanoszą się gromkim śpiewem. Niejako w tle
pracuje tu minimalistyczne piano i wyjątkowo łagodny klarnet. W części czwartej
emocje rosną! Nerwowa, rozdygotana opowieść najpierw niesiona jest ulotnością strings, potem doprawiona ekspresją czarnych klawiszy i dętym rechotem.
Piąta kompozycja sprawia wrażenie wystudzonej ballady. Post-klasyczne
westchnienia fortepianu i strunowe zdobienia najpierw płyną do nas w krótkich frazach,
potem w sekwencjach dronowych. Z kolei klarnet, dla kontrastu, sugeruje
bardziej rytmiczne rozwiązania. Szósty utwór śmiało możemy nazwać albumowym
szczytem jakości. To plejada dźwięków preparowanych, powstających zarówno na
strunach wiolonczeli i skrzypiec, jak i fortepianu. Z chmury nieoczywistości
lepi się tu zmysłowa, długodystansowa narracja. Siódma historia dla przeciwwagi
stawia na rytm i dynamikę. Głębokie, kontrabasowe pizzicato, rozśpiewane skrzypce, zalotna wiolonczela. Emocje rosną,
a puentą utworu jest piękny duet cello i
delikatnego piana. W części ósmej dominuje mroczny klimat nerwowego dęciaka i
piskliwych strunowców. W utworze dziewiątym karty rozdaje klarnet basowy, tym
razem zaskakująco rozbawiony. Z kolei fortepian, nie po raz pierwszy tego
wieczoru, stawia na moc czarnej części klawiatury. Akcje strunowców płyną tu z
oddali i zdają się stawiać znaki zapytania. Zaraz potem dynamiczne outro puszcza do nas oko i wieńczy album
odpowiednią porcją nieco zadumanej ekspresji.
Unknown Shore with Carlos Zíngaro & Helena Espvall The House Of Memory (FSR, CD 2023).
Unknown Shore: João Pedro Viegas – klarnet basowy, kompozycja, Silvia Corda –
fortepian, kompozycja, Adriano Orru – kontrabas, kompozycja oraz goście: Carlos
“Zíngaro” – skrzypce, kompozycja, Helena Espvall – wiolonczela, kompozycja.
Nagrane w Namouche Studio, Lizbona,
maj 2019. Dziesięć utworów, 35 minut.
*) niniejsza recenzja powstała na potrzeby portalu jazzarium.pl i tamże została onegdaj opublikowana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz