piątek, 10 października 2025

Michel Doneda & Frédéric Blondy in Points of Convergences!


Dwóch Królów francuskiej, swobodnej improwizacji, obiekt sakralny w samym sercu niepowtarzalnego Paryża i prawie sto minut dźwięków jedynych w swoim rodzaju. To nic, że musieliśmy czekać na nie całe jedenaście lat. Najlżejsze odmiany saksofonów i fortepian wyposażony w długie struny i wielkie pudło rezonansowe. Odpływamy w niebyt odsłuchu, gubimy tropy, zacieramy ślady. Nie planujemy drogi powrotnej.

 


Nagranie Michela Donedy i Frédérica Blondy’ego powstało jednego wieczoru i składa się z ośmiu opowieści, które trwają od ledwie kilku minut, to dwóch pełnych kwadransów. Ta pierwsza rozpoczyna się dość leniwie. Z tuby saksofonu snuje się melodia niesiona spokojnych oddechem cyrkulacyjnym. Obok szeleszczą struny fortepianu. Wszystko zdaje się z czasem popadać w stan postępującego rezonansu, chwilami nabierając niemal post-industrialnej faktury. Frazy wiją się niczym węże gaszone mrokiem ciemnych korytarzy. Druga opowieść wybudza wszystkich z głębokiego snu. Saksofon pokrzykuje, klawisze piana stawiają stemple kardynalnej obecności. Hałaśliwa dęta biel w opozycji do masywnej, fortepianowej czerni. Niektóre akcje artystów noszą znamiona substancji free jazzowej.

W trzeciej odsłonie parada świstów i szumów o dużym poziomie intensywności, powleczona niewidzialną, nieistniejącą warstwą elektroakustyki. Piano wpada w nostalgię delikatnych klawiszy, sopran wznosi ku górze strzeliste drony. W kolejnej opowieści oba instrumenty drżą i rezonują donośnym śpiewem. Narracja nie po raz pierwszy tego wieczoru wydaje się nad wyraz głośna, niemal noise’owa, ale toczy się w tempie marsza pogrzebowego. To jakby ceremonia umierania, ale też ulotna lewitacja. Na odchodnym saksofon nabiera masy i sprawia wrażenie groźnego zwierza.

Początek drugiego albumu w zestawie otwiera monumentalna, prawie trzydziestominutowa improwizacja. To rodzaj wystudzonej, niekończącej się medytacji. Od mrocznego dna, po nieosiągalne szczyty górskie. Wszystko podszyte minimalizmem i nerwem rytmu skrytym głęboko w pudle rezonansowym piana. Dla kontrastu szósta, kilkuminutowa opowieść, to erupcja dynamiki, ekspresji, siły saksofonowej, okazjonalnie preparowanej tuby i mocy dynamicznych klawiszy.

W trakcie przedostatniej części muzycy znów zabiera ją nas na lewitujący spacer w nieznane, gdzie pojęcie upływającego czasu jest paradygmatem nieistotności. Ukojenie, szorstki spokój, szczypta perkusjonalnych akcji piana i saksofonowego przedechu. To rodzaj kołysanki dla jeszcze niewystygłych umarlaków. W pudle rezonansowym dzieją się post-akustyczne cuda, nie brakuje pokrętnego rytmu, w tubie saksofonu mości się sporo brudnych, wykolejonych fraz. Finał płynie wszakże z ciepłej klawiatury i melodyjnie usposobionego dęciaka. Ostatnia historia niespodziewanie sięga po atrybuty jazzu. Z klawiatury, z dużą dawką melodii, z niemal klasycznym sznytem czystości gatunkowej. To skoczne i radosne zakończenie.

 

Michel Doneda, Frédéric Blondy Points of Convergences (Relative Pitch, 2CD 2025). Frédéric Blondy – fortepian oraz Michel Doneda – saksofon sopranowy, sopranino. Nagrane w Eglise Saint-Merry, Paryż, czerwiec 2014. Osiem improwizacji, 96 minut.




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz