Paul Lovens, wybitny niemiecki perkusista i perkusjonalista,
przybywa do Polski na kilka koncertów! Wraz ze szwajcarskim gitarzystą
Florianem Stoffnerem i swym rodakiem, klarnecistą Rudi Mahallem, zagra od 7 do
10 listopada w Warszawie, Poznaniu, Łodzi i Bydgoszczy.
Lovens, to obok dumnych synów Albionu, Paul Lyttona i Rogera
Turnera, z pewnością najważniejsza postać swobodnie improwizujących
perkusjonalii w historii gatunku. Dodajmy, iż Paul Lytton gościł w Polsce w
ubiegłym miesiącu (z Orkiestrą Barry Guya), a Roger Turner zawita do naszego
pięknego kraju także w najbliższych dniach. W duecie z pianistą Witoldem
Oleszakiem zagra w Bydgoszczy, Poznaniu i Łodzi (odpowiednio 9, 10 i 11
listopada).
Nim obu tych wspaniałych muzyków zobaczymy na koncertach,
pochylmy ucho i oko nad jedną z ostatnich płyt z udziałem Paula Lovensa,
poczynioną zresztą w prawdziwie – nawet jak na kanony free improve – gwiazdorskim towarzystwie.
Wydarzenie koncertowe miało miejsce niemal dokładnie 5 lat
temu, na Festiwalu Tampere Jazz Happening. Płyta dokumentująca to nagranie zwie
się A
Wing Dissolved In Ligh (LP, NoBusiness Records, 2017), a składa z
dwuczęściowego nagrania… Une Aile
Dissoute Dans La
Lumiere. Przed nami kwintet, który przyjął nazwę Anemone: Peter
Evans – trąbka piccolo, John Butcher – saksofon sopranowy i
tenorowy, Frédéric Blondy – fortepian, Clayton Thomas – kontrabas oraz Paul
Lovens – jak to ma w zwyczaju: selected and
unselected drums and cymbals. 50 minut swobodnej improwizacji, zapewne ze
względów komercyjnych, określonej jako music
composed by.
W ramach introdukcji drony z saksofonu, smyczek zawieszony
na strunach, drżenie perkusjonalii, rodzaj narracji free improve granej… unisono.
Zaraz potem głębokie piano, mała trąbka i przykład pierwszej, dalece
sonorystycznej ekspozycji. Bogata faktura dźwięków kwintetu gwiazd, które lśnią
od pierwszego rozdania. Improwizacja zdaje się być mocno osadzona w estetyce
free jazzowej, ale raz za razem szuka fundamentalnego wyswobodzenia. W 5
minucie napotykamy na świetny dialog obu dęciaków,
czyniony na tle zadziornej sekcji, a w niej skromny, ale błyskotliwy,
skrupulatny i dynamiczny Lovens! Solowa ekspozycja Evansa zaraz potem, płynie
po samych szczytach i pięknie wytłumia cały kwintet. Tuż obok, a może w samym
środku wydarzenia, ornamenty na talerzach Lovensa, cuda w ustniku Butchera, no
i smak wykwintnych preparacji Blondy’ego. Nowe rozdanie buduje się uroczymi
dronami (w doskonałej komunikacja!). W 13 minucie trąbka i kontrabas snują
jazzowy wątek. W sukurs idą im piano i sopran, kreśląc także swoją historię.
Znów gęsto od dźwięków o bogatej fakturze. Kolejne wybrzmiewanie spotyka nas w
20 minucie. Pachnie dobrym jazzem na kilometr, ma klimat ecm-wski, ale to nie czyni tej sytuacji dyskomfortową dla
recenzenta. Po chwili parada dźwięków lepi się do siebie, niczym w barwnej
symfonii, pod bystre dyktando dęciaków.
Pulsujący finał pierwszej strony czarnego krążka, tuż obok robótki ręczne
Lovensa.
Druga strona winyla, rzecz jasna, kontynuuje narrację, wszak
jesteśmy na tym samym koncercie. Sonore z
trąbki, pojedyncze akordy, szumy i mikrofazy, przykład uroczego minimal free improve! Od 5 minuty muzycy
zwinnie rozpoczynają procesy eskalacji, tak indywidualne, jak i po czasie, zbiorowe.
Butcher dmie w sopran, Lovens intensywnie korzysta z werbla. Zaraz potem Evans,
Blondy i znów Lovens - fantastyczna parada mikroliderów. 10 minuta – brzęczący
tenor i wspaniały mikro drumming,
obok nich niemniej upalona trąbka - kolejna
faza festiwalu small groups w ramach
bazowego kwintetu. 14 minuta – początek etapu wybrzmiewania: preparacje w pudle
fortepianu, szumy, drżenie i kołysanie w głębinach dźwięków. Nowa narracji
rodzi się w bólu, pulsuje, pełna jest skupienia i małych dronów, powykręcanych meta rytmów Lovensa, czynionych do pary
z sopranem. W tej opowieści nie ma pustych przebiegów, każdy muzyk chce być
przy głosie, nie chce zmarnować choćby chwili, dać z siebie wszystko. W ramach
podchodzenia do lądowania, zwinne expo
piana, ale wprost z klawiszy. Tuż po nim rodzajowe call & response (przewodnik Evans!) wieńczy tę doskonałą płytę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz