Kolejny na tych łamach, w odstępie tygodnia, bukiet kwiatów
improwizującej młodzieży z Półwyspu Iberyjskiego. Kolejni ulubieńcy redakcji,
znów muzycy wyjątkowi i godni wszelkich pochwał.
Barcelona, studio nagraniowe Golden Apple, 27 lutego
ubiegłego roku. Luis Vicente na trąbce oraz Vasco Trilla na perkusji i instrumentach
perkusyjnych. Trzy swobodne improwizacje, poczynione w Blasku Ciemności, łącznie 51 minut z sekundami. Wydawcą płyty jest
Clean Feed Records (CD).
Początek opowieści umieszcza nasze receptory słuchu w
głuchej przestrzeni post-elektronicznej. Głębokie preparacje trąbki, z samego
jej wnętrza, szerokie strumienie płaskiej
fonii, która płynie z drżących membran zestawu perkusyjnego, zapewne także
ze smyczka pocierającego podejrzane przedmioty. Kropla za kroplą, pasmo za
pasem. Przykład środowiska elektroakustycznego, budowanego zmyślnym
preparowaniem wyłącznie akustycznych instrumentów - głucha cisza metafizyki dźwięku. Gardłowa
melorecytacja trębacza napotyka na drummerski
komentarz, który w tej sytuacji scenicznej traktować można jako interesujący
dysonans estetyczny. Ekspozycja Luisa jest sucha, ale zmysłowa, opada niczym
pajęczyna na pasaże perkusyjne. Tłumiona eksplozja głęboko skrywanych namiętności
artystycznych. Vasco zaczyna wybijać rytm na krawędzi werbla, dokłada akcenty
perkusjonalne, znów stwarzając rodzaj dysonansu. Ale ta gra chyba na tym
polega. Perkusista zdaje się mieć kilka dodatkowych rąk, jego narracja
pęcznieje, nadyma się - prawdziwy sztukmistrz z Barcelony. Począwszy od 8
minuty opowieść muzyków zaczyna nabierać walorów meta melodyjności i perkusyjnej progresji. Wieją wiatry - szumem z
wentyli, ochłapami gorącego powietrza spod werbla. Akustyka przestrzeni płata
figle, prawdziwe cuda! W 13 minucie Vasco na moment zostaje sam, brzmi wtedy
niczym mała orkiestra symfoniczna. Luis powraca z jeszcze większą porcją
melodyjności na ustach, a jego partner aktywuje nowe zasoby mocy, dzięki czemu
narracja błyskotliwie przekształca się w długi, jakże piękny pasaż duetowego
free jazzu. Gaszenie płomienia spoczywa na barkach armii małych dzwonków i
podręcznych talerzyków.
Cisza wyznacza początek drugiej opowieści. Półdron z werbla, talerze, szmer na
wentylach. Rodzaj spaceru po burzy z piorunami, mokre stopy, delikatny wiatr.
Ukojenie, zejście z wysokiego poziomu emocji. Opowieść toczy się leniwie, szuka
nowych punktów zaczepienia. Po paru chwilach pikujący flow Luisa sięga już prawie nieba, podczas gdy Vasco – dla
przeciwwagi - buduje fundament nowej narracji przy pomocy całej armii swoich
tajemniczych przedmiotów. Pierwszy śpiewa piosenkę z dzieciństwa, drugi czyni
cuda, król Midas improwizacji. Nastrój robi się oniryczny, w tytułowym blasku ciemności pojawia się moment
zawieszenia. Krok Luisa w kierunku sonorystyki, why not. Rezonujący dron Vasco, why
not. Piękny, nowy moment spektaklu. Drony wzajemnie przenikają się, niczym
smugi światła. Do wewnątrz i na zewnątrz. Nisko osadzona narracja Vasco wynosi opowieść z jarzma dronów ku free
jazzowej stylistyce. Doom drumming to the
outside! Kolejny raz, to Katalończyk kreuje nową sytuację dramaturgiczną.
Portugalczyk w skupieniu, godnym lepszej sprawy, nie oponuje. 13-14 minuta,
narracja zaczyna nabierać niemal rockowej dynamiki. Jakby fussion bez prądu! Delikatnie hamowanie kreuje kolejny
międzygatunkowy spleen. Muzycy zdają
się teraz opowiadać bajkę dla wyjątkowo niegrzecznych dzieci. Tuż potem Vasco
zostaje sam – wielka ekspozycja talerzy i dzwonków. Posmak dalekiego wschodu!
Śpiewny komentarz Luisa, czyniony wyjątkowo czystym tonem, jak znalazł!
Finałowa część spektaklu, najkrótsza, kind of encore. Potok sonorystyki, ocean preparacji, morze
rezonansu, śpiew nieistniejących ptaków, szum wiatru. Drones in post-electronics! Narracja niemal stoi w miejscu,
akustycznie skwierczy. Muzycy prześcigają się w prezentacji błyskotliwych
porcji meta dźwięków. What a game! Opowieść zdaje się czynić
wielką pętlę narracyjną i wracać do swojego początku. Znów elektroakustyka bez
prądu! Ekscytujący finał, dron w dronie, dźwięk, który nie jest dźwiękiem.
Ostatnie westchnienia, pomruki i drżenia. Końcową ciszę muzycy łapią w rozkroku.
*****
Muzycy grają obecnie koncerty promujące płytę A Brighter Side of Darkness. W ostatnim
tygodniu występowali w Katalonii i we Francji. Na początku kwietnia zawitają do
Polski! Oto szczegóły:
4 kwietnia, Kraków, Baza (z udziałem Michała Dymnego).
5 kwietnia, Lublin, Centrum Kultury.
6 kwietnia, Kazimierz Dolny, Studio KZMRZ.
7 kwietnia, Poznań, Dragon Social Club (z udziałem Witolda
Oleszaka).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz