Vasco Trilla, być może najbardziej intrygujący perkusista i
perkusjonalista nowoczesnej Europy, tej w stanie permanentnej improwizacji, powraca
z trzecią płytą solową. Dwie poprzednie zostały już na tych łamach omówione tutaj (read here!)
Powraca z pytaniem, czym i kim jest dziś improwizujący
perkusista, jak dalece poszerzone zostały techniki artykulacyjne na tym
prostym, zadawałoby się, instrumencie do bębnienia. Redakcja na potrzeby tego
właśnie muzyka ukłuła nawet nowe pojęcie opisujące jego podejście do
instrumentarium i sposobu gry - no
drumming percussion.
Nowa płyta zwie The
Torch in My Ear, nagrana została w Golden
Apple Studios, w Barcelonie w roku ubiegłym, przynosi trzy improwizacje,
trwające łącznie 43 minuty i 45 sekund. Wydawcą jest słoweński label Klopotec
Records. Z wypiekamy na czole zaglądamy do środka.
Acoustic Masks. Szmer, odgłos z głębin talerzowej
sonorystyki. Drobiny quasi bitu
niewiadomego źródła pochodzenia, rodzaj akustycznej post-elektroniki. Bez
wątpienia kind of no drumming percussion!
Rezonans na werblu, podczas gdy cała
orkiestra grzeje już swe piece. Pierwsze tego dnia zjawisko multiplikowania
się muzyka. Mamy wrażenie, że słyszymy dźwięki, których żaden człowiek nie jest w
stanie wykonywać jednocześnie w czasie rzeczywistym (płyta nie zawiera żadnych
ingerencji post-produkcyjnych! – dodaje oczywistą rzecz zapobiegliwy
recenzent). Odrobina sumiastych przepychanek, w tle mała orgia dość cichych na
razie wibratorów (stały element muzycznego akcesorium Katalończyka), które
komentują zwaliste rezonancje. Delikatna, filigranowa narracja czułego na
niuanse i detale brzmieniowe, diabelnie skupionego improwizatora. Szczypta meta drummingu na dotkliwie nagłośnionym
tomie bocznym. Misterium
paschalne, zakropione dobrym tinho! Big cymbals, a lot of crazy small games! Big
symphonic drum orchestra on improvising display! Tak, rezonans, to klucz do
bram percepcji.
Upsweep. Repryza pierwszego fragmentu, ale o
dwa tempa wolniej. Delikatnie wkraczamy w świat bardziej przewidywalnego
wymiaru instrumentu, jaki jest perkusja i jej typowe elementy składowe. Są
pałeczki, jest werbel, są tomy, talerze i statywy, jest i bęben basowy, wraz ze
stopą. Jest także prawdziwie metafizyczna przestrzeń, której towarzyszy echo,
rodzaj zjawiska post-rezonansowego. Molekularna, szczegółowa ekspozycja na
strunach (recenzent chyba zna ten przedmiot). Wariacja na temat Dzwonów Rurowych? Tabular
Bells? Why not? W 5
minucie pojawia się także bębnienie, ale pośród tysiąca innych dźwięków, jakie
generuje wieloręki Trilla. Saperska
dyscyplina. Informatyczne skupienie. Konsekwencja w repetycji. Na finał
taniec armii wibratorów, który budzi poczucie lęku i prowadzi nas na skraj
przepaści. Noise on cymbals! Brawo!
Solenoid. Podobny zabieg dramaturgiczny – znów
jakby repryza poprzedniej ekspozycji, tu o jedno tempo wolniej. Mikro incydenty
ze szczyptą hałasu, grzmoty na tomach, dzwonki i talerze, i temu podobne. Coś
świszczy, coś gwiżdże, coś wibruje. Drobny pasaż na strunach, dęte dźwięki z
oddali. Armia muzykantów toczy wielką kulę improwizacji. Marsz na artystyczny
Olimp! Wszystko zdaje się rezonować, kolejny przykład post-elektroniki, tuż po
odcięciu zasilania. Kwintesencja smaku, artyzmu, całkowitego wyswobodzenia się
z rozwiązań przewidywalnych. Trzy głowy, czworo rąk, pięć stóp. Multi Vasco Trilla!
****
Vasco Trilla gościć będzie w Polsce od 5 do 15 maja.
Najpierw zagra w ramach trasy „The Luis Vicente’ Residency In Poland”, potem
zaś w trio z Rafałem Mazurem i Martinem Kuchenem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz